07 grudnia 2003, 12:58
Z poczatku ich pocalunki byly delikatne, niesmiale, ale w miare jak wzrastalo w nich podniecenie stawaly sie glebrze, namietniejsze.... Bez slowa rozebrali sie.... Przez chwile oboje przygladali sie sobie, a z ich oczu bila milosc... W koncu On wzial Ja za reke i ulozyl Ja pod soba... Ogien rozpalal ich zmysly... Zadrzala, kiedy Ja pocalowal i obejmujac go za szyje zaczela gladzic Jego zlociste wlosy.... On przesuwal rece po Niej jak wirtuoz po najczulszym instrumencie, a Ona reagowala zywo na kazdy gest.... Calowal Ja myslac jak potezna, jak wielka byla ich nowo odkryta milosc.... Nikt juz mu Jej nie odbierze.... Ta swiadomosc spotegowala Jego podniecenie.... Jeknal i wcisnal Ja mocniej w pachnaca trawe.... Ona plonela.... Z rekami owinietymi wokol Jego poteznego ciala, nogami splatanymi z Jego nogami wykrzykiwala Jego imie, jakby blagala by zaprowadzil Ja na sam szczyt wulkanu namietnosci.... Doszli tam razem, a goraca lawa oblala ich ciala....