Niedawo rozmawialismy przez telefon... On zadzwonil... Najpierw bylo mi milo uslyszec jego glos, a pozniej coraz wieksze zalamanie zaczelo mnie dopadac... Do tej pory nie moge powstrzymac lez... Nie widzialam Go juz ponad 4 tygodnie i sadzilam ze to juz wystarczy ze teraz w piatek przyjedzie i bedzie fajnie... Pocieszalam sie tym od poniedzialku a nawet niedzieli... Ale teraz juz nie mam czym sie pocieszac ;(... On nie przyjedzie.... ;( .... Bo maja jakies zajecia w sobote i w ogole... Glopia szkola... Ja mam juz wszystkiego dosc, a juz bylam taka szczesliwa ze juz niedlugo bede mogla sie do Niego przytulic, a tu znowu nic znowu przepasc znowyu czekanie... Coraz berdziej czuje sie slabsza boje sie ze nie poradze sobie z tym czekaniem... Nigdy nie lubilam czekac, bo kto to lubi a teraz.....musze czekac bo nie ma innego wyjscia ;( ... Ja Go kocham i nie chce zeby tak to wygladalo... Jestem zalamana... Jak sie z tego podniesc?...