Archiwum luty 2005


I juz jest wszystko oki.......
24 lutego 2005, 18:14

Jesli chodzi o Adusia to eh... Co ja moge powiedziec... Kocham tego wrednego potworka i chyba nie przestane :)... Narazie wszystko wrocilo do normy, byl w ten weekend bylo cudownie jejku jak piekne sa te wspomnienia choc tak smutno ze to juz tylko wspomnienia... Mam nadzieje ze bedzie ich wiecej... Wczoraj scielam wlosy, nawet fajnie powoli sie przyzwyczajam, choc dzis myslalam ze powystrzelam wszystkich, i jeszcze spr z matmy kosmiczne, choc to u niej norma ale tym razem przeszla sama siebie... Mialam rzad specjalny, jak zapytalam sie czemu wszyscy maja inne to on do mnie z tekstem ze to zadania na mature powinnam zrobic, na ban zrobilam az jedno z trzech i az sie z nerwow pobeczalam bo chyba nici z mojej 4 na koniec roku a on juz tak blisko.... Ale jutro ide do niej i poprosze o inny zestaw pytan moze siem uda... A jak narazie ciesze sie tym ze juz jutro piatek, ale szkoda ze Go nie bedzie :( miejmy nadzieje ze nie upije sie jak w ostatni piatek, bo niestety pamiec mnie zawiodla i duzo rzeczy nie pamietam hehe... Buziaki dla wszystkiich odwiedzajacych...

Wszystko sie wali....
12 lutego 2005, 11:16

Duz czasu zabieram mi zebranie sie i napisanie jakiejs notki nie wiem czemu chyba dla tego ze ostatnio nie mam za bardzo wolnego czasu bo matura i w ogole... Poza tym nie siedze juz tak czesto przy kompie... Ale teraz sie zebralam i cos napisze...

Zbierajac co stalo sie przeez ostatnie misiac to ogolnie dziwie sie sobie ze jeszcze sie trzymam... Mialam ferie od 15 stycznia zaczely sie milo pierwszy tydzien byl dosc fajny w drugi pojechalam do babci zeby zrobic plan na mature ustna z polaka udalo mi sie ale dzien przed wyjazdem noca ze srody na czwartek odgral sie dramat... Moje wrzaski krzyki umierajaca babcia na podlodze, potem karetka... Polozenie sie spac jakos przed 5 rano choc na chwile, potem juz z domu pojechalam z ojcem do babci do szpitala... To bylo ostatnie chwile, do samego konca trzymala fason, trzymala sie super... Ale niestety niezbadane sa wyroki boskie... Skonala przy nas, ciagle nie moge w to uwierzyc... Potem pogrzeb spotkanie z rodzina, ktore na nowo dalo sil pozwolilo jakos sie zebrac i dalej zyc... Wczoraj dowiedzialam sie ze On jest zwyklym oszustem, ze mnie oklamywal, choc wiedzial dobrze ze tego nie lubie najbardziej... Okazal sie podly i w ogole brak mi slow... Troche beczalam, ale jakos juz nie potrafie, bo wiem ze to nie jest tego warte... Wierzylam w zludzenia nieistniejacy ideal faceta z ktorym jestem, a On okazal sie zwykly... Tak bardzo sie na nim zawiodlam ze nie czuje teraz potrzeby dostania od niego smsa, sygnala, telefonu, nie czuje potrzeby by sie teraz z nim zobaczyc... Budowalam to zaufanie przez dlugi czas a w jednej chwili On je zburzyl... Jednak nie chce konca, bo bylo zbyt pieknie, ale calos pozostawiam mu, co kolwiek zrobi bedzie jakims innym wyjsciem niz trwanie w niewiedzy... Poza tym nie moge posklejac tego co uslyszalam wczoraj z Jego osoba, tak bardzo sie mylilam, jednak nadal jestem naiwna, ale czas pokarze... Teraz beda walentynki, ciesze sie ze nie spedze ich z Nim, to bedzie czas na przemyslenie i zastanowienie sie czy On nadal jest warty kolejnych staran, a potem bo 22 bedzie rok, rok czegos pieknego co podly palant zniweczy w jeden dzien.... Nienawidze Go za to co mi zrobil, choc wiecznie powtarzalam prawda jest najwazniejsza.... Mnial mnie tylko na weekendy a kiedy byl w Toruniu cieszyl sie wolnoscia, wiec jesli tak chce niech i tak bedzie, Jego decyzja, ja wiem ze sobie poradze, znienawidze Go jeszcze bardziej, spale pamiatki minionego pieknego roku, wymarze Go z pamieci, nie wiem jak ale wszystko jest mozliwe... Juz jedna z pamiatek odeszla, to malenstwo dawalo mi tyle sil, Jego prezeent na swieta, slodziutki kroliczek, jak ja go lubilam.... Biegal po pokoju, wskakiwal i zeskakiwal z lozka, zawsze mial danmiar energi, lizal mnie po twarzy, jadl wlosy, w nocy nie dawal spac bo skakal mi po glowie, to takie smieszne ale takie milutkie, mu na mnie zalezalo, bo zawsze jak bylam smutna przybiegal wlazil na mnie i siedzial przy mnie albo robil cos takiego ze sie zaczynalam smiac... Byl cudowny, dzis z rana lezal juz na boku, krzyk po mieszkaniu, przyszli rodzice z zapytaniem co sie stalo im tez bylo smutno, moje male malenstwo bylo juz sztywne spalo na boku z otwartymi oczkami, biedne stworzonko, bedzie mi go brakowac... Bedzie mi brakowac tego co odeszlo i tych co odeszli.... Ogolnie jestem zalamana i jeszcze ta cala akcja z nim, czemu wszystko zwala sie na mnie za jednym razem?... :( .....